Czy kolejne dziecko jest tańsze w utrzymaniu? Podsumowanie finansowe

 

Jednymi z najbardziej popularnych wpisów na blogu są te o finansach związanych z dziećmi. Wiadomo, że pojawienie się nowego członka rodziny może wywrócić nasze życie do góry nogami. Możemy wydać fortunę, ale wcale nie musimy :). O tym, że jest możliwe, pisałam już nie raz. Dzisiaj zapraszam na podsumowanie wydatków Najmłodszego. Wprawdzie roczek obchodziliśmy w sierpniu, ale same wiecie, jak to jest ;).

 

Czy kolejne dziecko jest tańsze w utrzymaniu?

Na tak postawione pytanie można odpowiedzieć tylko dwoma słowami „to zależy” :). Oczywiście może tak być, ale wcale nie musi. A zależy to między innymi od tego:
– kiedy urodzi się kolejne dziecko (bo jeśli np. jedno zimą, a drugie latem – to niewiele skorzystamy ze znaczniej części ubranek),
– czy dalej mamy wszystkie gadżety (bo przecież można było wszystko wyprzedać w międzyczasie),
– czy mamy świadomość naszych potrzeb,
– czy jesteśmy podatni na reklamy i niezbędne ulepszacze życia,
– czy dziecko będzie zdrowe itp.

Lista zależności jest długa, ale przecież nie o tym chciałam Wam dzisiaj napisać. Przedstawiam Wam zatem roczne wydatki Najmłodszego:

Tym razem przestałam wnikliwie liczyć, na co wydaliśmy te pieniądze. Przy Juniorze byłam tak rozentuzjazmowana nową sytuacją, że wiedzieliśmy dokładnie, ile przeznaczyliśmy na pieluchy, a ile na jakieś inne rzeczy. Przekonaliśmy się jednak, że jesteśmy bardzo świadomi swoich (i naszych dzieci) potrzeb, nie ulegamy marketingowym zagrywkom i mądrze gospodarujemy dziecięcym budżetem. Dlatego w tym porównaniu kosztów w pierwszym roku Najmłodszego znajdziecie tylko takie całościowe podsumowanie bez rozbijania na poszczególne kategorie.

Z tabelki wynika, że Najmłodszy wydał w pierwszym roku 2740 zł (w tabelce jest 13 miesięcy, bo jest z połowy sierpnia, a nie byłam w stanie przyporządkować specyficznych wydatków do dni). Dodając do tego koszty wyprawki (ok. 650 zł), możemy przyjąć, że wydaliśmy prawie 3400 zł. Przeliczając to na miesiące, wychodzi ok. 280 zł.

W przypadku Juniora było to 3850 zł, czyli ok. 320 zł miesięcznie. [W obydwu kwotach uwzględnione są też koszty poniesione przed urodzeniem chłopców, czyli tak zwana wyprawka]. Jak widać w naszym przypadku kolejne dziecko nie było jakoś spektakularnie tańsze w utrzymaniu, bo zaledwie 40 zł miesięcznie (co daje łącznie  480 zł). Ale wydaje mi się, że to też dlatego, że koszty, które ponieśliśmy przy Juniorze, wcale nie były wysokie.

Ostatnio przemiła Pani napisała do mnie z wyrzutami, że co ze mnie za matka, która podlicza dzieciom, ile na nie wydała. Zapytała też, czy wystawię chłopakom rachunek, kiedy skończą 18 lat. I wiecie co, zastanawiam się, skąd się bierze takie podejście. Według mnie nie ma nic złego w posiadaniu wiedzy, ile dzieci faktycznie kosztują. Zamiast słuchać narzekań niektórych rodziców, jaki to wydatkowy worek bez dna. Jeśli macie w swoim otoczeniu osoby, które zastanawiają się, czy dzieci nie nadszarpną ich budżetu – możecie pokazać im te wpisy.

Ile kosztuje dziecko? – podsumowanie półroczne
Ile kosztuje pierwszy rok życia dziecka
Ile kosztuje dziecko? – podsumowanie kolejnego półrocza
Ile kosztuje dziecko – podsumowanie drugiego roku

Oszczędnickie dziecko – wyprawka dla noworodka

Oczywiście w kolejnych latach nasze wydatki związane z chłopakami wzrosły. Szczególnie z uwagi na koszty opieki. Chociaż i tak jesteśmy w świetnej sytuacji, bo obecnie płacimy ok. 630 zł miesięcznie za obu. Wiem, że wiele z Was płaci nawet dwa razy tyle za jedno dziecko. Także zgadzam się, że o ile podstawowe wydatki dziecięce wcale nie muszą stanowić dużej sumy… to kiedy w grę wchodzi opieka nad Maluchami, rachunek znacznie się zwiększa. W naszym obecnym budżecie koszty związane z dzieciakami wynoszą ok. 1 tysiąca złotych.

Jedna z Czytelniczek pod którymś z dziecięcych wpisów zauważyła, że gdyby chcieć być tak super dokładnym, to trzeba by też policzyć utracone korzyści jako koszty, czyli np. moją obniżoną pensję podczas urlopu macierzyńskiego oraz ograniczenia związane z posiadaniem dzieci ;). Ale mi w zupełności wystarczy świadomość realnie poniesionych wydatków.

 

A jak to było/jest u Was?

 

 

Oszczędnicka