Zrobiłam sobie przerwę. Ale taką prawdziwą. Zupełne odcięcie od mediów społecznościowych. Zero sprawdzania fejsa, skrolowania instagrama czy podglądania instastories. Nawarstwiło mi się w życiu kilka, a właściwie kilkanaście tematów i potrzebowałam czasu, żeby zastanowić się nad przyszłym kierunkiem m.in. oszczędnickiej misji. Tak nad tym rozmyślałam, aż zastała mnie 4. rocznica powstania bloga!
Moje trzecie dziecko :). Miło powspominać sobie te początki, kiedy z zamotanym w chustę Juniorem pisałam pierwsze posty, nawiązywałam pierwsze (jakże wspaniałe) internetowe znajomości i stawiałam pierwsze kroki w blogowym świecie.
Jestem niezwykle wdzięczna za tę przygodę. Cieszę się z każdej osoby, która tutaj zagląda, której udało mi się pomóc czy zainspirować do uważnego życia i zarządzania swoimi finansami.
Zakładając oszczędnickiego bloga, nie byłam na żadnym zawodowym rozdrożu, nie szukałam żadnych alternatyw dla mojej etatowej pracy. I dalej nie chcę z niej rezygnować.
Oszczędnicka powstała z potrzeby serca. Potrzeby pokazania, że zarządzanie domowymi finansami wcale nie jest takie trudne i skomplikowane. Że dobre życie można kreować niemal z każdym budżetem, a intencjonalne działanie ratuje nas tego kołowrotka, żeby mieć więcej i więcej. I wydaje mi się, że całkiem nieźle mi ta misja wychodzi!
Myślałam też o profilu moich Czytelniczek i Czytelników. I o ile jeszcze jakiś czas temu, chciałam docierać do wszystkich (chociaż oczywiście w szczególności do kobiet) to teraz wiem, że nie wszystkim odpowiada moja „życiowa filozofia” i to jest okej. Nie jestm zupą pomidorową/pizzą czy co tam jeszcze wszyscy lubią.
Jestem Alicją, która nie dąży do zarabiania milionów ani wcześniejszej emerytury, żeby pić drinki z palemką. Chcę być szczęśliwa tu i teraz. Chcę teraz korzystać z życia, co wcale nie musi się wiązać z wydawaniem pieniędzy.
Jestem mamą 2 chłopców, która nie ma problemu, gdy wchodzi do sklepu z zabawkami, bo nie odczuwam potrzeby zasypywania moich dzieci stertą przedmiotów (nawet tych super eko, drewnianych i rozwijających).
Nie kupuję ubrań co sezon, bo nie uznaje fast fashion i dbam o przyszłość naszej Planety.
Staram się nie produkować śmieci, ale nie nawracam innych na „zero waste”.
Nie jem mięsa i produktów odzwierzęcych nie z oszczędności, ale z uwagi na zwierzęta i przyszłość naszej Planety.
Kupuję używane rzeczy bądź pożyczam nie ze sknerstwa, ale z uwagi na przyszłość moich dzieci na Ziemi.
Dlatego rozumiem, że dla niektórych moje poglądy mogą wydać się zbyt ascetyczne. I to jest w porządku. Jesteśmy różni. W internecie jest mnóstwo finansowych blogów, na pewno znajdziecie coś dla siebie.
Zgodnie z tradycją w wakacje będzie mnie mniej. Ale jesienne plany zapowiadają się niezwykle interesująco :)!
P.S. Dajcie znać, jak Wam się podoba eksperyment z rozstrzeleniem tekstu. Podobno tak lepiej się czyta.
P.P.S. Z okazji urodzin bloga do końca tygodnia DARMOWA wysyłka mojej książki Finanse domowe krok po kroku. . I jeszcze 20% na wszystkie produkty elektroniczne. Na hasło „URODZINY” :).