Urodzinowe rozmyślania – tu i teraz w listopadzie

We wtorek miałam urodziny. Zawsze przy takich „przełomowych” wydarzeniach, nachodzą mnie różne przemyślenia. Czy moje życie wygląda tak, jak bym chciała? Czy zmierzam w odpowiednim kierunku, czy może błądzę gdzieś po poboczu? Czy realizuję swoje, czy czyjeś cele… Wprawdzie nie była to żadna okrągła uroczystość, bo 30 lat skończyłam w zeszłym roku. Ale myślę, że zawsze warto na chwilę się zatrzymać i zastanowić nad sobą, swoim otoczeniem i planami.

W tym roku doszłam do wniosku, że praca na 3 etaty (dom/rodzina, etat właściwy, oszczędnicka misja) nie jest prosta. Wydawać by się mogło, że nie ma miejsca już na nic więcej. I czasami rzeczywiście tak jest. Miewam momenty, że mam wszystkiego dosyć i kłócę się z Oszczędnickim, że nie mogę się (lub biznesu) rozwijać :P, albo że zupełnie nie mam czasu dla siebie, ale… nie jestem przecież w stanie z niczego zrezygnować – a już na pewno nie z tego pierwszego etatu ;). Dlatego pomimo gorszych momentów jestem bardzo szczęśliwa, że jestem w tym miejscu w moim życiu.

Dziękuję Wam za wszystkie miłe wiadomości i komentarze! Szczególnie te, w których piszecie, że treści, które znajdujecie na blogu, w mojej książce czy innych produktach zmieniły Wasze życie. Mam nadzieję, że będę Was inspirować i motywować do zmiany (i wytrwania w niej) jeszcze przez wiele, wiele lat. To bardzo wiele dla mnie znaczy!

Cieszę się z tego, co mam. I jasne, że zawsze może być lepiej. Zawsze można mieć więcej. To, że doceniamy to, co mamy wcale nie znaczy, że musimy się zadowolić tym już na zawsze. Ale pomaga żyć tu i teraz, zamiast ciągle gonić. Zamiast wymyślać sobie, że zaczniemy lepiej się odżywiać, spędzać więcej (świadomego) czasu z rodziną, zarządzać naszymi finansami etc. od nowego tygodnia, miesiąca, roku zacznijmy już dziś!

I wcale nie uważam, że zawsze musimy mieć więcej i więcej. Oczywiście każdy ma jakieś aspiracje, mniejsze lub większe. To bardzo dobrze, rozwój jest przecież ważny. Problem zaczyna się wtedy, kiedy ciągle pędzimy za tym nieuchwytnym (lub całkiem realnym) celem, a zapominamy, że życie jest tu i teraz. I całkiem często okazuje się, że to, za czym goniliśmy wcale nie dało nam szczęścia. Pędzimy więc za czymś innym i  sytuacja się powtarza. Pamiętajcie o tym w swoich działaniach.

Rety, wyszło mi jakoś smutno – może to przez pogodę ;), ale żeby nie było wątpliwości – wszystko jest w jak najlepszym porządku!

A co u mnie w listopadzie?

#słucham… przeróżnych podcastów. Trochę się obawiałam mojego powrotu do pracy, a dokładniej dojazdów. (Mam do biura ok 70km w jedną stronę. Na szczęście pojawiam się tylko dwa razy w tygodniu, jednak zawsze to trochę jazdy jest). Szczególnie porannej ciemności. Ale postanowiłam dobrze wykorzystać te 5 godzin w tygodniu. Słucham zatem podcastów biznesowych i szkolę swoje umiejętności kierowcy. Przede mną zima. Trochę trzęsę portkami, ale wiem, że dam radę ;).

#oglądam… Billions. Właściwie już kończę trzeci sezon. Znacie coś w podobnym klimacie?

#czytam… Prosto i uważnie na co dzień autorstwa Agnieszki Krzyżanowskiej (być może znanej Wam z bloga Agnes on the cloud). Och jakże trafia do mnie ta lektura. Chociaż nie we wszystkich momentach się z autorką zgadzam, to bardzo, bardzo podoba mi się jej filozofia!

#uczę się… łączenia wielu ról. I chyba do końca życia będę się tego uczyć. Potykać się, ale i doskonalić. I cieszę się niezmiernie, że mam taką możliwość.

#jestem wdzięczna…za każdy dzień. Nawet jeżeli w jego trakcie marudzę i narzekam, to zawsze wieczorem staram się wymienić sobie przynajmniej trzy rzeczy, które były cudowne w danym dniu. Zazwyczaj jest ich znacznie, znacznie więcej. Polecam Wam gorąco to ćwiczenie, bo uzmysławia, ile szczęścia mamy (o którym często zapominamy)!

#planuję… zrobić sobie dłuższą przerwę od bloga i mediów społecznościowych. Gdzieś w okolicach Świąt Bożego Narodzenia. Tydzień albo dwa. Dobrze się czasem tak zupełnie, absolutnie odciąć od wszystkiego, przewietrzyć głowę i zastanowić nad przyszłością ;).

A co u Was w listopadzie?

 

 

Oszczędnicka