Czy nadpłacać kredyt w czasach koronawirusa? Listy do Oszczędnickiej

Czy nadpłacać kredyt w czasach koronawirusa. To jedno z pytań, które otrzymywałam od Was w ostatnich tygodniach dość często. Postanowiłam więc odpowiedzieć na nie (i kilka innych) na blogu. W drugiej odsłonie cyklu Listy do Oszczędnickiej.

Obecna sytuacja na świecie nieźle namieszała nie tylko w naszych finansach, ale ogólnie w naszych życiach. Wprawdzie praca z domu jest dla mnie czymś naturalnym, bo od kilku lat właśnie tak pracuję na etacie (jestem w biurze maksymalnie 1-2 razy w tygodniu) i bardzo sobie ten system chwalę. Ale praca z domu i jednoczesna opieka nad 2 małych dzieci, to już zupełnie inna para kaloszy. Pisałam Wam o moich rozterkach i przemyśleniach jakiś czas temu.

Zatem doba skurczyła się niemiłosiernie, bo wpadły do niej zupełnie nowe zadania, ale cóż… trzeba się zaadaptować do nowej sytuacji – część rzeczy odpuścić, inne odłożyć na później.

W ostatnich miesiącach dostałam od Was sporo listów. Na część już odpowiedziałam, część jeszcze czeka na swoją kolej, a dzisiaj odpiszę na kilka z nich na blogu.

 

Cykl Listy do Oszczędnickiej
Pomyślałam, że pewnie osób, które mają jakieś pytania i/czy wątpliwości zawiązane z finansami jest znacznie więcej. Ale nie każdy do mnie napisze. No i dobrze, bo przecież nie byłabym w stanie wszystkim odpisać.

Postanowiłam więc stworzyć kolejny cykl – Listy do Oszczędnickiej. Jeśli macie jakieś nurtujące Was pytania (a niekoniecznie znalazłyście odpowiedź na blogu) to możecie je przesyłać na alicja@oszczednicka.pl

 

Czy nadpłacać kredyt w czasach koronawirusa?

To pytanie powtarzało się najczęściej. Wiecie, jaki jest mój stosunek do kredytów… jeśli chodzi o konsumpcyjne, to jestem absolutnie przeciwna zaciągani ich. A jeśli już jakieś są, to uważam, że trzeba je spłacić jak najszybciej. Kredyt hipoteczny – często jest koniecznością i jest to zupełnie inna „liga”, ale też zachęcam do wcześniejszego pozbycia się tego zobowiązania (oczywiście, jeśli nie idą za tym żadne „kary bankowe” za „zbyt szybkie nadpłacanie”).

Ale to jest mój pogląd w „normalnych czasach”. Teraz kiedy sytuacja jest niepewna. Bo tak na dobrą sprawę NIKT nie jest w stanie odpowiedzieć, jak się potoczą coronawirusowe wydarzenia, nie obstaję już tak twardo przy swoim stanowisku. Co więcej, uważam, że lepiej nawet spłacać niezbędne minimum jednocześnie odkładając pozostałe nadwyżki na cele oszczędnościowe.
Tzn. jeśli mamy ratę kredytu 800 złotych, a od jakiegoś czasu nadpłacaliśmy np. kilkaset złotych. To lepiej te pieniądze odkładać na „czarną godzinę”, która mam nadzieję, nie nadejdzie. [Chociaż jak wiadomo, czarne godziny mają to do siebie, że się raczej nie zapowiadają i przychodzą znienacka!] Zatem odkładać „nadpłatowe” pieniądze i jeśli cały ten koronakryzys minie i nie będzie potrzeby sięgania po te środki – po prostu przeznaczyć je na spłatę długów i tyle.

Także według mnie nie warto teraz nadpłacać kredytów, no chyba że mamy sporą poduszkę finansową i czujemy się bezpiecznie.

A jeśli chodzi o ogarnięcie finansów w czasach koronawirusa – zapraszam na darmowe wyzwanie, które odbędzie się w przyszłym tygodniu – w oszczędnickiej grupie na facebooku.

 

Jak rozmawiać z dziećmi o finansach?

Agata napisała tak:
„Cześć Alicja, zastanawiałam się czy masz może jakieś porady na temat rozmów o finansach z dziećmi. Mam dwoje dzieci, syn 8 lat, córka 6 lat. Nie wiem jednak od czego zacząć, żeby nie przesadzić z ilością informacji i ich nie zniechęcić. Może coś poradzisz?”

„Droga Agato,

jak zawsze powtarzam, wszystko trzeba dopasować do swojej sytuacji i  do swoich dzieci ;).
Ale wydaje mi się, że najważniejsze jest, żeby pamiętać, że to nasze czyny, a nie słowa najbardziej trafiają do naszych dzieci. Niemal zawsze biorą przykład na naszych zachowań, a nie z tego, co do nich mówimy.

Dlatego po pierwsze, wydaje mi się, że warto używać odpowiedniego języka. Najbardziej lubię ten przykład ze zdaniem „Nie mam pieniędzy” wypowiadanym przez wielu rodziców w sklepie, gdy nie chcą czegoś kupić dziecku, a potem płacą za inne produkty. W takiej sytuacji lepiej powiedzieć, że macie ograniczoną ilość pieniędzy i musicie wybrać, co można za to kupić. To pokazuje, że (zazwyczaj) nie można mieć wszystkiego i trzeba dokonywać wyborów.

W zależności od wieku Twojego dziecka możesz je też włączać do wspólnego planowania budżetu, np. na zabawki czy wspólne atrakcje. Niech czuje, że też ma wpływ na domowe finanse. Pokaż, że pieniądze nie rosną na drzewach i nie wyciąga się ich ze ściany, tylko zarabiają je Mama i Tata. Jeśli dziecko przychodzi do Ciebie z kolejną „zachcianką”, powiedz na przykład, że żeby to kupić, będziesz musiała (albo Tato) zostać dłużej w pracy, żeby zarobić na to pieniądze. Jestem przekonana, że dziecko wybierze czas z Tobą zamiast kolejnej zabawki.

Nie ukrywaj przed dziećmi swoich problemów finansowych. Nie chodzi o to, żeby wtajemniczać je w wysokość Twoich kredytów. Ale niech będzie świadome, że przez jakiś czas wszyscy musicie bardziej uważać na wydatki. (to fragment mojej książki ).

Mam jeszcze nieokreślony stosunek do kieszonkowego, więc nie będę się na ten temat wypowiadać, ale myślę, że już niedługo zrobimy pewne eksperymenty i dam wtedy znać ;).

Polecam też książkę „Julek i dziura w budżecie”, która opisuje przygody Julka i jednocześnie tłumaczy ekonomiczne zagadnienia. Jestem wielką fanką tej pozycji i z niecierpliwością czekam na kolejną część!”

Jak zwalczyć zakupoholizm?

Matylda pyta:
„Hej Alicja,
co robić, żeby zwalczyć pokusę kupowania nowych rzeczy? Boję się, że teraz kiedy galerie są znów otwarte, wrócę do swoich starych nawyków.”

„Droga Matyldo,

wygląda na to, że koronawirus przyniósł „ukojenie” dla niektórych budżetów :). Jeśli chodzi o Twoje pytanie, to wydaje mi się, że kluczową rzeczą jest, żebyś zastanowiła się, dlaczego potrzebujesz tych zakupów i co najczęściej kupujesz. Czy są to ubrania, małe „pierdółki” do domu czy jeszcze coś innego.

Więc pierwszy krok to diagnoza.

Jeśli chodzi o „twarde” sposoby na ograniczenie takich niepotrzebnych wydatków, to możesz np. ustalić sobie dość niską kwotę 25-50 złotych, powyżej których nie kupujesz nic bez wcześniejszego przemyślenia. Każdy taki zakup musi „przeleżeć w lodówce pomysłów” przynajmniej 48 godzin.

Kolejna koncepcja to przeliczanie zakupów na ilość Twojej pracy. Oblicz godzinę swojej pracy i  zanim dokonasz zakupu pomyśl, czy faktycznie chcesz na to pracować x kolejnych godzin.

Jak obliczyć godzinę swojej pracy?
W najbardziej uproszczonej wersji trzeba pomnożyć swoją pensję przez 12, następnie podzielić przez 224 (średnią ilość dni pracujących) i na koniec podzielić przez 8, żeby otrzymać wartość przepracowanej godziny.

2500 zł * 12 (miesięcy) = 30 000 zł
30 000 zł / 224 (dni) = 133,9 zł
133,9 zł / 8 (godzin) = 16,74 zł

To też jedno z zadań z mojej książki 

Dla mnie bardzo ważny jest też aspekt środowiskowy. Staram się doceniać i wykorzystywać to, co już mam. Jeśli potrzebuję jakiejś rzeczy, najpierw sprawdzam, czy nie mogę jej dostać z drugiej ręki. Chociaż oczywiście rozumiem, że w obecnych czasach może być  z tym trudniej. ”

Jak Wam się podobały dzisiejsze listy? Może dałybyście inne rady? Jeśli macie jakieś nurtujące Was pytania (a niekoniecznie znalazłyście odpowiedź na blogu) to możecie je przesyłać na alicja@oszczednicka.pl / Spis tematów poruszonych dotychczas na blogu znajdziecie w zakładce SPIS TREŚCI.

P.S. Pamiętajcie, że już w przyszłym tygodniu DARMOWE wyzwanie Finanse w czasach koronawirusa, na które serdecznie zapraszam.

Oszczędnicka