Wydatki w lutym poszybowały w górę. Na szczęście większość z nich była planowana, chociaż zdarzyły się też takie, których wolelibyśmy nie ponosić (np. stomatolog). W lutym po raz kolejny przeprowadziliśmy eksperyment jedzeniowy. Jak już Wam pisałam, nie był to miesiąc idealny (Oszczędnicki wychodził z „postu Dąbrowskiej”, Junior miał urodziny), ale tak na dobrą sprawę żaden miesiąc nie jest ;). Ostatecznie wydaliśmy 30% więcej, niż zakłada nasz standardowy budżet i przekroczyliśmy zaplanowane wydatki aż o 500 zł.
Prezentowane tu wydatki, to koszty życia 4-osobowej rodziny. Mieszkamy w średniej wielkości mieście, w mieszkaniu rodziny (nie płacimy za wynajem, tylko czynsz i rachunki). Jestem obecnie na urlopie macierzyńskim, a Oszczędnicki do pracy chadza na piechotę. Junior ma 3 lata, a Nowy Obywatel właśnie zaczął jeść coś innego niż tylko mleko. Nie mamy żadnych kredytów. Wydajemy mniej, niż zarabiamy (jednak jako że nie chcemy się dzielić przychodami, nie zdradzam, ile oszczędzamy).
Kategoria I – rzeczy najważniejsze i niezbędne
W zeszłym miesiącu zapłaciliśmy więcej za gaz, w tym wypadło na prąd (ale nie było gazu:P). Taki urok rozliczania się w systemie prognozowym. Ostatecznie zapłaciliśmy 10 zł więcej (w ujęciu miesięcznym) za prąd i nasza prognoza zwiększyła się o kilka złotych. Reszta rachunków na stabilnym poziomie.
Znowu wysokie wydatki na jedzenie, jednak tak jak już pisałam – Oszczędnicki wychodził z „postu Dąbrowskiej”, Junior miał urodziny (ok 100 zł kosztowała jego impreza – obiad, tort i ciasta), a Najmłodszy zaczął próbować nowych smaków (innych niż moje mleko). W tym miesiącu zauważyłam, że zużywamy bardzo dużo ręczników papierowych, ale jednak przy małych dzieciach nie wyobrażam sobie latać wszędzie ze ścierką… Wiem, wiem, że to zupełnie nie jest #zerowaste, ale ciężko mi się z tymi ręcznikami pożegnać. W lutym zaliczyliśmy też wtopę… Oszczędnicki kupił proszek do prania za 23 zł, a za kilka dni ten sam proszek był w promocji… i kosztował 13 zł ;). Dlatego też od razu kupiliśmy zapas, ale to już marcowe wydatki.
Chłopaki całkiem nieźle mieszczą się w ustalonych limitach. Niebawem postaram się opublikować ostatnie podsumowanie z cyklu Ile kosztuje dziecko, ale to chyba będzie ostatnie, bo już mnie tak bardzo nie kręci dokładne spisywanie „na co” wydajemy pieniądze związane z chłopakami. W lutym garderoba chłopców wzbogaciła się o kilka koszulek i buty. Tym razem z uwagi na promocje zakupy zrobiliśmy w dużej sieciówce. Coraz trudniej mi kupić coś w lumpeksie dla Juniora, większość rzeczy jest albo w kiepskim stanie, albo w zupełnie nieatrakcyjnej cenie. Ale może mam po prostu ostatnio pecha, bo nie mam za bardzo kiedy chodzić po tych sklepach (z Najmłodszym nie wejdę, bo staram się unikać takich skupisk zarazków w sezonie grypowym).
Nawet jeśli nie mamy większych planów ubraniowych, to zostawiamy sobie taką furtkę na jakieś drobne wydatki. W lutym chyba pierwszy raz w życiu kupiłam sobie koszulkę z przeznaczeniem „do domu”. Zazwyczaj chodziłam w rzeczach, w których bym raczej z domu nie wyszła. Oczywiście to nie były jakieś obszarpane szmaty, ale ich czasy świetności już minęły. Pewnie większość z Was ma taką kategorię w swojej szafie, która czasem ma więcej ubrań niż te „wyjściowe” :P. Także moja pierwsza „domowa” bluzka, a Oszczędnicki kupił sobie wiosenny płaszczyk (ale sprzedał swój stary nienoszony!, więc ostateczny rachunek zamknął się w 80 zł).
Takich wydatków chyba nikt nie lubi. Co innego planowana wizyta, a co innego, kiedy pędem trzeba biec do dentysty, bo ukruszył się ząb. Na szczęście obyło się bez większych ingerencji i tylko nasz portfel odczuł ten wypadek ;).
Tak jak w grudniu zanotowaliśmy minus w kategorii I. Ale nie zamierzamy uwzględniać w budżecie kwoty na awaryjnego lekarza ;P. Tak czasem bywa i tyle.
Kategoria II
W lutym poszaleliśmy, Oszczędnicki kupił nowy telefon (ale sprzedał stary), zapłaciliśmy za przedłużenie naszej strony o podróży dookoła świata i wzbogaciliśmy się o dwie książki i trzy płyty. Pisałam Wam w styczniu, że w 2018 postanowiliśmy przeznaczać 50 zł miesięcznie na cele charytatywne, ale znowu nam nie wyszło ;P. Tzn nie do końca się dogadaliśmy i niezależnie od siebie wpłaciliśmy pewne kwoty i wydaliśmy ostatecznie 80 zł. Ale to dobrze, na pewno te pieniądze zostaną dobrze wykorzystane.
Nawet nie chcę patrzeć na kategorię „śmieci”… brak mi słów, nie chcę się kłócić z Oszczędnickim… kiedyś sam do tego dojrzeje… niby mieliśmy zmniejszać wydatki takie jedzenie, a tu paluszki, tortille, chrupki (chociaż może kukurydziane bez wspomagaczy powinniśmy uwzględniać w podstawowych wydatkach?)… i nie wiem co jeszcze. Szczerze mówiąc (pisząc :P), trochę się zdziwiłam taką kwotą, ale rachunki nie kłamią. O tyle dobrze, że już nie ma czekolady czy innych słodkich produktów…
Ostatecznie wydaliśmy prawie 500 zł więcej, niż zaplanowaliśmy. Luty nie był zatem najlepszym miesiącem. Ale to w żadnym wypadku nie powód, żeby się zrażać do budżetowania. I jak widzicie, nawet robiąc budżet od wielu wielu lat zdarzają się takie miesiące.
A jak tam Wasze lutowe budżety?
Nie wierzę w szybkie i bezbolesne rozwiązania na zarobienie milionów. Jestem za to przekonana, że zarządzanie domowymi finansami wcale nie jest takie trudne, jak to się niektórym wydaje :).
Z książką Finanse domowe krok po kroku nauczysz się mądrze oszczędzać, organizować wydatki, zwiększać dochody i świadomie wydawać swoje pieniądze.
Więcej informacji o książce ➡➡➡ TUTAJ