Wakacyjna przerwa trwa, ale urlopu od zarządzania domowym budżetem nie ma! Tym bardziej że to przecież sama przyjemność ;). W tym miesiącu zaobserwowałam ciekawą zmianę… wydatki na dzieci stanowiły ponad 25% naszego budżetu! Lwią część tej kwoty stanowi opłata za żłobek i wpisowe za przyszłe przedszkole Juniora. Pomimo tego faktu budżet wyszedł nam w czerwcu pięknie. Wydaliśmy prawie 300 złotych mniej, niż zakładaliśmy. Ale znowu mie kupiłam sobie sandałów, więc ostatecznie nie wiem, czy to aż taki sukces ;P.
Prezentowane tu wydatki, to koszty życia 3-osobowej rodziny. Mieszkamy w średniej wielkości mieście, w mieszkaniu rodziny (nie płacimy za wynajem, tylko czynsz i rachunki). Dojeżdżam do pracy 70 km w jedną stronę, ale na szczęście tylko 1 dzień w tygodniu (w pozostałe dni pracuję zdalnie z domu). Oszczędnicki do pracy chadza na piechotę. Junior ma już 2 lata i niestety sporo kosztuje nas jego opieka (chociaż to tylko 3 godziny dziennie). Nie mamy żadnych kredytów. Wydajemy mniej, niż zarabiamy (jednak jako że nie chcemy się dzielić przychodami, nie zdradzam, ile oszczędzamy).
Kategoria I – rzeczy najważniejsze i niezbędne
Kategoria rachunki domowe nie potrzebuje komentarza. Utrzymujemy podobne wydatki od długiego czasu i raczej nie mamy możliwości obniżenia ich, utrzymując jednocześnie aktualny standard życia.
Znowu nieznacznie przekroczyliśmy kwotę wydatków przeznaczoną na jedzenie, ale nie odmawiamy sobie niczego. To znaczy żadnych zdrowych rzeczy. Jeśli mamy ochotę na sezonowe owoce i warzywa, to objadamy się nimi do oporu, bez najmniejszego poczucia winy. Kategoria chemia i kosmetyki też odrobinę na minusie, ale to raczej kwestia zakupów pod koniec miesiąca ;).
Pierwszy raz wydaliśmy tak dużo na dzieci! Ale tak jak już kiedyś pisałam: samo utrzymanie dziecka nie kosztuje wcale dużo (co widać po naszych wydatkach), ale jednak już opieka nad nim to inna bajka. Niestety nie mieliśmy szansy dostać się do państwowego przedszkola. Junior wprawdzie będzie miał skończone 2,5 roku i teoretycznie (a na pewno we wcześniejszych latach) powinien bez przeszkód uczęszczać do państwowego przedszkola, ale niestety… zmiana ustawy (brak obowiązku szkolnego dla 6latków plus obowiązek opieki dla 3latków) sprawiła, że w tym roku nie było nawet cienia szansy…
Dlatego zdecydowaliśmy się na przedszkole prywatne. Będziemy płacić podobną kwotę jak teraz (500-530 zł), ale za cały dzień, a nie za 3 godziny dziennie ;).
W czerwcu byłam już w biurze tylko kilka razy, nie byliśmy na żadnych wycieczkach i nie korzystaliśmy intensywnie z auta. Stąd prawie 100 zł na plusie.
Wydatki na leki to przede wszystkim mój zapas witamin dla kobiet karmiących i w ciąży oraz witaminy dla Oszczędnickiego. Planowałam wydać trochę mniej, ale ostatecznie stwierdziłam, że zaopatrzę się już we wszystkie. Zmieniłam też lekarza prowadzącego ciąże (tym razem prywatnie).
Znowu nie kupiłam sandałów… Ciekawe czy uda mi się to zrobić do rozwiązania… A wydatek ubraniowy rzecz jasna Oszczędnickiego ;P.
Piękne 250 zł na plusie cieszy, ale z drugiej strony mam świadomość, że te pieniądze po prostu przechodzą na kolejny miesiąc (bo przecież muszę w końcu kupić te sandały!!!)
Kategoria II
Wiem, że niemal miesiąc w miesiąc przekraczamy nasz śmieciowy budżet… Ale nie zamierzam go specjalnie zwiększać… Trudno… Może kiedyś w końcu uda mi się namówić Oszczędnickiego na opamiętanie w tej materii. Chociaż tak jak Wam jakiś czas temu pisałam, wybór ma mocno ograniczony, bo nie jemy już produktów, które zawierają olej palmowy. A wszystkie chrupki i chipsy (fuj) bez tego specyfiku są droższe…
Nie planowaliśmy żadnych wydatków domowych w tym miesiącu i na szczęście nic nas nie zaskoczyło. Wydaliśmy odrobinę więcej, niż zakładalismy na prezenty, ale to (prawie) zawsze mile i dobrze wydane pieniądze ;P.
Kategoria zachcianki i inne również na niewielkim plusie, ale to nie rekompensuje tej „brzydkiej” kwoty za śmieci…
Ostatecznie (już po raz kolejny w tym roku!) nie zrobiliśmy budżetu ;). Ale na szczęście w tą dobrą stronę. Ponad 250 zł na plusie przechodzi na kolejny miesiąc, bo przecież naprawdę potrzebuję tych sandałów!