W przedostatnim zadaniu projektu „Ogarnij swoje finanse w 52 tygodnie” zaczęliśmy zajmować się zwiększaniem swoich przychodów. Nie od dziś wiadomo, że „jak cię widzą, tak cię piszą”, dlatego marka osobista jest bardzo ważna, szczególnie w kontekście biznesowym. Oczywiście nie chodzi tu o kreowanie sztucznych poz i person, ale o odkrycie swoich mocnych stron i tego, co nas wyróżnia od konkurencji. Książka autorstwa Macieja Dutko „Efekt tygrysa – puść swoją osobistą markę w ruch!” jest taką minipigułką strategii, która pomoże rozpocząć prace nad zbudowaniem marki osobistej.
[Przypomnę tylko, że w serii „Oszczędnicka poleca” nie przedstawiam Wam klasycznych recenzji książek, a moje subiektywne przemyślenia i fragmenty, które uważam za wyjątkowo ciekawe i inspirujące.]
Ciekawostki:
- Książka została wydana w „systemie crowdfundingu” czyli tzw. finansowaniu społecznościowym
- Materiał książki to znacznie rozszerzony tekst wystąpienia Macieja Dutko na konferencji dla „młodych adeptów nauki” :), ale porady przez niego przytaczane można zastosować w każdej branży.
Co mi się podobało:
- Garść sprawdzonych „jaków” – konferencje, publikacje, tutoriale tematyczne.
- Rozbudowane „za” i „przeciw” odnośnie do wydawania książki we własnym zakresie bądź z wydawnictwem.
- Personal branding jako branding marki 🙂 barwy firmowe, logotyp, czcionka (Są to faktycznie czynniki, które pomagają natychmiastowej i automatycznej identyfikacji danej marki. Jasne, że sprawdza się to bardziej w ramach własnego biznesu, niż pracy na etacie, ale pomysł bardzo mi się podoba).
- Metody na stworzenie wyróżniającego się CV.
- Koncepcja „cudza marka dźwignią Twojej”.
Co mi się (trochę) nie podobało:
Wszechobecne promowanie produktów i firm autora. Wprawdzie on sam w zakończeniu pisze „Mam nadzieję, że wybaczysz mi to ciągłe „jajowanie”, jakie uprawiałem […] (ja to, ja tamto…), ale chciałem przekazać maksimum doświadczeń własnych, sprawdzonych na sobie oraz w sytuacjach, w których brałem bezpośredni udział.” Wybaczam zatem, chociaż momentami mnie to bardzo denerwowało. Chociaż autor ma rację, pisząc, że nauka na realnych przykładach jest najlepsza 🙂
Inspirujące myśli:
- „Twoja marka jest jak dom, oprócz fundamentów (dzieciństwo), ścian i dachu (wychowanie) i wyposażenia wnętrza (wykształcenie, doświadczenie, rozwój osobisty), jest też wykończenie zewnętrzne: elewacja, ogródek, drzewka. czyli to wszystko, co dodatkowo powoduje, że do takiego domu miło jest wracać, ale i zapraszać gości (inwestorów).”
- „Symbol tysiąckrotnie powtórzony staje się marką.”
- Mega inspirujący dialog:
„Zapytałem kiedyś jednego z moich przyjaciół, ile jest warta godzina jego życia, odpowiedział dość patetycznie: „Każda godzina życia jest bezcenna”. Zaciekawiło mnie to, więc dopytałem:
– Czyli gdyby ludzie mogli handlować czasem, a jak bym chciał odkupić godzinę Twojego życia, aby przedłużyć swoje, nie odsprzedałbyś mi jej nawet za 1000 złotych?
– Nawet za 10 tysięcy! – prychnął z zadowoleniem.
– Przepraszam, a ile zarabiasz, pracując dla swojej korporacji? 6 tysięcy miesięcznie? Zatem czy się nie mylę mówiąc, że sprzedajesz godzinę swojego czasu życia za zaledwie 40 zł?
Przyjaciel zaniemówił. W końcu odparł, że nigdy tak na to nie patrzył…”
Podsumowując, książkę „Efekt tygrysa – puść swoją osobistą markę w ruch!” warto przeczytać jako początek, wprowadzenie do tematu budowanie marki osobistej. Najwięcej ciekawych informacji znajdą w niej osoby, które chcą otworzyć własny biznes lub działają on-line.
Projekt książkowy:
1/52 Marta Sapała „Mniej. Intymny portret zakupowy polaków”
2/52 Suze Orman „Kobiety i finanse”
3/52 Gary Keller „Jedna rzecz”
4/52 Marcin Iwuć „Jak zadbać o własne finanse”
5/52 Maciej Samcik „Jak pomnażać oszczędności?”
6/52 William D. Danko, Thomas J. Stanley „Sekrety amerykańskich milionerów”
Bardzo interesująca propozycja czytelnicza, chętnie się zapoznam z książką. 🙂
W końcu pozycja,której nie znam :-). Świetna historia z przyjacielem. To zabawne, że ludzie często nie zdają sobie sprawy, że sprzedają swój czas i łatwo można wyliczyć wartość ich godziny.
Pamiętam, że czytałem kiedyś historię wiecznie zapracowanej mamy, która miała synka. Synek chciał więcej uwagi ze strony mamy dlatego zapytał się ile kosztuje godzina jej czasu. Mama powiedziała, że 20 zł. Synek, więc przez tydzień zbierał pieniądze i po tym czasie podszedł do mamy wręczył jej 20 zł i powiedział, że chce kupić godzinę jej czasu.
O rety! Poruszająca ta historia! Aż mnie za serce złapało… 🙂 Dzięki!
Alicja, narobilas mi smaku na przeczytanie tej ksiazki. „Symbol tysiąckrotnie powtórzony staje się marką.” Musze zapamietac. Pozdrawiam serdecznie Beata
Beata, mam dla Ciebie jeszcze lepszą książkę o marce własnej 🙂 Dam znać jak będzie recenzja na blogu 🙂
Dobry dialog. Daje do myślenia. Dlatego na ten moment podróżuję, prowadzę bloga i studiuję. I nie żałuję na te rzeczy ani godziny 😉
Super! 🙂 Podróży to trochę zazdroszczę 🙂 My teraz jesteśmy trochę uziemieni, bo Junior jest średnym podróżnikiem 😛
Fajny ten Crowdfunding, coraz więcej osób realizuje ciekawe projekty dzięki niemu. Książka też bardzo zachęcająca.
Czytałem tą książkę kilka miesięcy temu, w większości wywarła na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Co ważne, autor podpowiada, by marką stało się własne nazwisko, czyli pokazuje, że „marką” niekoniecznie musi być firma. Warto przeczytać!
Autor nawet zachęca, żeby to właśnie nazwisko było marką 🙂
Też przystąpiłem do projektu przeczytam 52 książki w 2016 roku . Na razie przeczytałem 5/52 😛
Ech, to i tak dobrze! Ja kończę drugą… 😉
Nie poddawaj się !
Kaizen,
ale to jest projekt tylko odnośnie okołofinansowych książek 🙂
Tych niefinansowych nawet nie liczę 😛
łeee to nuda, znudzi Ci się w połowie 😛
W życiu! 🙂 Mam tylko obawy, że potem będę musiała czytać „gnioty”. Na razie rozplanowałam sobie lektury do końca sierpnia…
Wiem z doświadczenia, że po przeczytaniu 3-4 stwierdzisz – „eee? to już gdzieś było ” 😛
Wow! Jestem zaszczycony i zaróżowiony z onieśmielenia:) Alicjo, dzięki wielkie za recenzję – cieszę się, że „Tygrysek” drapie kolejnych Czytelników po głowie i podsuwa nowe pomysły:).
No to teraz czas na recenzję „Targuj się!” (www.targujsie.pl). Wprawdzie tu też przez niemal całą książkę „jajuję” i pokazuję setki przykładów własnych (wiem, wiem, że w pewnym momencie może to zacząć wkurzać…); ale najważniejsze, że są to prawdziwe i przeżyte na własnej skórze doświadczenia negocjacyjne, które fajnie można powtarzać i osiągać podobne rezultaty w codziennych targach.
Maciej
PS. A może parę egzemplarzy na konkursy dla wiernych Czytelników Oszczednicka.pl? Przekażę z przyjemnością:)
O rety! To ja jestem zaszczycona odwiedzinami!!! Dziękuję za tak miłe słowa :). „Targuj się” wciągam na listę do przeczytania i będę już przygotowana mentalnie na to „jajowanie” 😛 Chociaż nie wiem, czy uda mi się przezwyciężyć moją naturę i zastosować Twoje taktyki 🙂
Pewnie, że jestem zainteresowana egzemplarzami na konkurs dla czytelników! 🙂
chętnie bym przeczytała. wciągam na swoją listę 😉
W dzisiejszych czasach, aby odnieść sukces, tworzenie własnej marki (nazwiska) jest bardzo ważne. Trzeba też się „sprzedawać”, czyli eksponować swoje zalety i dbać o swój wizerunek wszędzie, również w Internecie. Łatwo nie jest, ale na pewno się opłaca 🙂
Dokładnie, ale nie powinno się rozumieć „sprzedawania” swojego wizerunku w negatywnym kontekście. Po prostu trzeba się wyróżnić (oczywiście nie za wszelką cenę :))
Szkoda, że w tej książce jest tyle „jajowania”. To mnie bardzo zniechęca do lektury. Rozumiem, że można podać trochę przykładów z własnego życia, ale jeżeli są to tylko takie przykłady, to świadczy, że autor zbyt płytko zgłębił problem, właściwie tylko w odniesieniu do własnej osoby. A każdy z nas jest inny. I z tego powodu lubię widzieć szerszy kontekst, różnorodne przykłady, statystyki, odniesienia do badań.
To prawda, trochę mi to przeszkadzało, ale uważam, że mimo to książka jest wartościowa. Są też przykłady „nieautora” 🙂 Czytałeś i tak bardzo Cię to denerwowało? Czy po prostu taka konwencja Cię zniechęca i nie masz ochoty po nią sięgnąć?
Książki nie czytałem i być może swoim komentarzem krzywdzę autora, jednak taka konwencja bardzo mi przeszkadza. Od książek specjalistycznych wymagam czegoś więcej niż opisu własnych przemyśleń, własnych doświadczeń i własnych mniej lub bardziej pobieżnych obserwacji. Nie znaczy, że trzeba prowadzić szeroko zakrojone badania, ale chociażby przeczesać dostępną literaturę, internet, popytać znajomych o różne przypadki, być może porozmawiać z obcymi ludźmi, zrobić ankiety i jeszcze to ciekawie opisać 🙂 Wymagający jestem, nawet nie przypuszczałem :-).
Jest taka książka Sergiusza Trzeciaka „Coaching marki osobistej” – autor znany, błyskotliwy wykładowca, nic tylko brać i czytać. I niestety, przykłady wyłącznie z własnego życia. Z trudem dobrnąłem do ostatniej strony 🙁