Dlaczego nie potrafimy rozmawiać o finansach?

Kiedy kilka tygodni temu opublikowałam pierwszy wpis z serii Budżety Czytelniczek, nie podejrzewałam, że wzbudzi on tyle emocji. Jednak co mnie najbardziej zadziwiło to kategoryczność i jakaś taka bezwzględność niektórych komentarzy. Oczywiście te na blogu były na poziomie, ale w mediach społecznościowych daleko im było do konstruktywnej krytyki (jednak nie uważam, że był to „czysty hejt”).

Chociaż jeszcze ciekawsze było to, że o tym samym budżecie pisano zupełnie skrajne opinie. Na facebookowym fanpage’u sporo osób twierdziło, że „to żadna sztuka robić budżet z takimi wpływami” albo „to nie jest prawdziwy budżet, kto zarabia takie pieniądze”. Natomiast na instagramie mogłam przeczytać, że „beznadziejny przykład, bieda aż piszczy”, „jak można tak żyć? totalna asceza!”. Oczywiście była też masa pozytywnych komentarzy, ale sporo z tych odpowiedzi było bardzo emocjonalnych.

W pierwszym momencie pomyślałam, to pewnie dlatego, że temat pieniędzy wzbudza emocje (chociaż zupełnie ich nie rozumiem)… ale potem dotarło do mnie, że większość z nas… po prostu nie potrafi rozmawiać. Nie umiemy rozmawiać z ludźmi, którzy mają odmienne od nas wartości czy poglądy, niezależnie na jaki temat.

Jestem w wielu grupach na facebooku dotyczących, wydawać by się mogło pozytywnych treści na przykład ograniczania śmieci, weganizmu, rodzicielstwa bliskości, montessori… ale czasami, aż strach się odezwać czy o coś zapytać. Zawsze znajdzie się jakaś „idealna” osoba, która z wielką chęcią uświadomi nam, jak beznadziejnymi i niemądrymi osobami jesteśmy :)…  A jeśli chodzi o komentarze na niektórych portalach… to lepiej o nich nie wspominać, żeby się nie załamać nad stanem naszego społeczeństwa.

Można załamywać ręce nad brakiem kultury w internecie, ale… właściwie gdzie mamy się nauczyć rozmawiać? W trakcie formalnej edukacji nikt nie przykłada do tego wagi, język w mediach (nie tylko polityków) jest czasem jeszcze gorszy od tego, którego można doświadczyć w wirtualnym świecie. Obrzucanie się błotem, wyciąganie brudów, zupełny brak poszanowania drugiej osoby przy ogólnej aprobacie takiego zachowania przez widownię.

Jednak nie ma co próbować zawracać kijem Wisły i zmianę trzeba zacząć od siebie. Jeśli nie mam do powiedzenia nic miłego albo nie jest to konstruktywna krytyka (ale faktycznie konstruktywna, a nie „to wszystko jest beznadziejne, ale to tylko moja opinia, do której mam prawo”) to się po prostu nie odzywam. Oczywiście nie jestem święta i miewam czasem myśli „co on/ona plecie za głupoty?”, „jak tak można żyć?” albo „to już jest totalny ekshibicjonizm/jazda po bandzie…”. Ale zachowuję te myśli dla siebie :).

No dobra, ale internet to zazwyczaj obcy ludzie, a jak to jest z rozmowami o finansach w najbliższym gronie? Okazuje się, że bywa różnie… Wiem, że czasem ciężko zacząć, dlatego zapraszam na DARMOWE wyzwanie w oszczędnickiej grupie Jak rozmawiać o finansach. Zaczynamy w poniedziałek 18.03. Zapraszam serdecznie i będę wdzięczna, jeśli dacie znać znajomym.

A jakie Wy macie odczucia w odniesieniu do rozmów o finansach?

 

Oszczędnicka