W dzisiejszych czasach odkładanie przyjemności nie jest modne. Przynajmniej taki obraz wyłania się z „głównego nurtu” życia społeczeństwa. Chcesz jechać na wymarzone wakacje? Weź kredyt. Nowy telewizor? Weź kredyt. Piąta para butów w tym sezonie? Przecież Ci się należy, trudno najwyżej uszczuplisz poduszkę bezpieczeństwa lub fundusz awaryjny (o ile oczywiście takowe posiadasz…). A jeśli nie, to na pewno jakiś bank chętnie Cię „poratuje” kartą kredytową… „Pieniądze zwrócisz, wspomnienia zostaną”; „przygarnij miniratkę”; „jesteś tego warta”; „to ci się po prostu należy”…
Wiem, że ogromna ilość Polaków żyje na kredyt. Uważając, że im się to „wszystko należy”. Jeśli jednak czytasz ten wpis, to znaczy, że nie jesteś w tej grupie lub nie chcesz już być… Według mnie nie można trwale i skutecznie ogarnąć swoich finansów mając bardzo konsumpcyjne nastawienie. Być może się mylę, może znasz takie przypadki? Ale ja jeszcze nigdy w życiu nie spotkałam takiej osoby. Najlepszym sposobem, żeby trzymać wydatki w ryzach, jest zaplanowanie budżetu domowego. Co jednak gdy zobaczysz coś, co koniecznie zapragniesz mieć? Spróbuj zastosować zasadę „zaczekaj”. O co w niej chodzi? Jak sama nazwa wskazuje, o odłożenie zakupu w czasie zamiast sięgania od razu po portfel.
W przypadku dużych, kosztownych zakupów, daj sobie tydzień lub dwa tygodnie na przemyślenie. Zastanów się, czy faktycznie „musisz to mieć”, czy na pewno masz na to fundusze? W przypadku drobnych rzeczy być może klika dni wystarczy. Skoro żyłaś przez tyle czasu bez tego produktu, może wcale nie jest Ci potrzebny? Musisz się przekonać, czy to rzeczywista potrzeba, czy może zwykła zachcianka. Takie podejście genialnie sprawdza się też w okiełznaniu większości dziecięcych „zachcianek”. Nie będzie jednak działać, gdy sama nie będziesz umiała się do tej zasady zastosować :).
Zadanie 30: Stosuj zasadę „zaczekaj”.
Próbowałaś kiedyś korzystać z tej zasady? A może żałowałaś, że jej nie zastosowałaś?
–
Nie chcesz przegapić kolejnych wpisów z serii Ogarnij swoje finanse w 52 tygodnie? – zapisz się na newsletter. Zapraszam Cię też do facebookowej grupy, gdzie znajdziesz motywację i wsparcie
Jeśli uważasz, że ten wpis jest wartościowy i może się komuś z Twojego otoczenia przydać, proszę, prześlij go dalej, udostępnij lub po prostu powiedz o nim Twoim znajomym. Szczególnie zależy mi na dotarciu do kobiet, które zazwyczaj nie czytają „finansowych blogów”. Pomóż mi do nich dotrzeć! Dziękuję, że jesteś!
Dziwne, ale też nie znam takiej osoby. Co więcej, znam wiele osób, którzy na drugie imię mają „konsumpcja” i oni zawsze są pod kreską. Jeśli zarabiają 1000 zł, to wydatki mają na poziomie 1300 zł, a gdy zarabiają 5000 zł, to wydają 6000 zł. Może wzorują się na budżecie państwa na literę P, które też zawsze ma deficyt i jakoś ciągle działa 🙂
Tak jak już pisałam na Twoim blogu – moje wydatki to głównie remont domu. Mam jednak dwa zakupy w planie – laptop i projektor. Ten pierwszy to nagląca sprawa, bo to narzędzie pracy, a mój komputer jest już taki stary i taki wolny, że dla dobra mojego i tempa pracy powinnam go kupić. Niemniej jednak czekam do października, gdy zamknę budżet remontowy. Druga rzecz to projektor – nie mam telewizora, ale z mężem lubimy oglądać filmy. Niestety dwa lata temu wysiadł w naszym starym kolor i teraz, albo oglądamy klasyki typu „Casablanka”, albo bez koloru. I od dwóch lat się zastanawiam… Naprawiać się absolutnie nie opłaca, ale wydawać pieniądze szkoda, bo są ważniejsze zakupy. Pewnie ten zakup przełożę na 2017 r., albo zainspiruję rodzinę do zbiórki w święta (zamiast innych prezentów może się dołożą do projektora).
Alicja wybaczysz? Ruda… jakbyś chciała, mam na zbyciu,prawie zupełnie nie używany, kilka meczów i tora tora tora kiedyś oglądnięte. Model sprzed 2-3 lat:) w razie w pisz na malenka.malinowska@gmail.com
Hahaha 🙂
Niedaleko pada jabłko od jabłoni 🙂 Jakie państwo, takie społeczeństwo?
Mam wrażenie, że jest ogólne przyzwolenie na takie zachowanie i przyjazny klimat. Czasem gdy słyszę jak znajomi trwonią pieniądze, to mam wrażenie, że jestem z innej planety.
Mi się do niedawna wydawało, że takie rzeczy „tylko w filmach” i tylko „u całkowiecie nieogarniętych ludzi”, bo jednak większość moich znajomych, ma bardzo podobne podejście do finansów… ale ostatnio w biurze przy obiedzie poruszyliśmy temat finansów. Nic konkretnego, raczej takie teoretyzowanie… i nie mogłam się otrząsnąć… jakie ludzie mają podejście do życia i do finansów…
Często stosuje metodę „zaczekaj” i wiele razy uchroniłam się od zakupy czegoś, czego i tak prawdopodobnie bym nie używała, np. gitara, która leżała by gdzieś w kącie. Niestety kilka razy zdarzyło mi się, że kupiłam coś na szybko, bo nie chciało mi się poczekać i żałowałam. Głównie dlatego, że po kilku tygodniach cena przedmiotu była o wiele niższa.
Och tak, znam ten ból, kiedy kupujesz coś w normalnej cenie, a za jakiś czas widzisz 50% taniej… ;/
Hmmm ja zwykle czekam czekam i czekam aż zapominam. Mój mąż działa impulsywnie. A ja przemyslam, pytam i zazwyczaj dochodzę do wniosku że wolę MIEC te pieniądze. Hmmm ostatnio pod wpływem impulsu kupiłam torebkę. Oddałam kolejnego dnia. Z torebkami nigdy tak nie miałam 😉
Hahaha 🙂
„wolę MIEĆ te pieniądze” 🙂
Ja tak mam ze studiami magisterskimi- zrobiłam rozpiskę, wyszło mi więcej minusów, niż plusów, w tym minus czasu dla rodziny w weeekendy + aspekt finansowy- czesne, dojazdy, wyżywienie i niania. Postawiłam na kursy i szkolenia dokształcające raz na jakiś czas. Szkolenia, po których będę mogła coś nowego wprowadzić jako atut mojej firmy 🙂 A apropo rzeczy marzy mi się nowy telefon, ale postanowiłam, że dopóki ten działa…. Albo będę czekac na fajną promocję świąteczną (wszak ze zbitym ekranem nauczyłam się funkcjonować) albo poczekam do końca umowy w mixie. Pozdrawiam, Aga
Świetne podejście! 🙂 Oby trafił się jakiś fajny telefon w okazyjnej cenie!
dobrą alternatywą jest wypożyczyć pewną rzecz zanim się kupi. Jeśli po czasie wypożyczenia stwierdzimy, że jednak to jest co nas interesuje – kupmy.
Zgadzam się 🙂 Najlepiej najpierw przetestować!
Myślę, że niektóre rzeczy można kupować też na spółkę, z rodziną czy ze znajomymi. Jakieś narzędzia, z których korzysta się tylko od wielkiego dzwonu etc.
Cierpliwość… To jest właśnie cecha, której mi brakuje i którą od pewnego czasu próbuję wyrzeźbić w swoim charakterze. Jestem przekonana, że kiedy popadam w długi, to właśnie z tego powodu. Ech, obiecuję sobie, że podejmę Twoje 52-tygodniowe wyzwanie już od kilku miesięcy. Może wrzesień będzie tym miesiącem, kiedy nie będą mnie już rozpraszały urlopy, wyjazdy, słońce i te inne? 😉 Może prędzej, może później, ale na pewno się za siebie wezmę! 🙂
Nie ma co obiecywać… wystarczy zacząć 🙂 Słońce to żadna wymówka – raczej wspomagacz 🙂 Można spędzać dużo czasu na dworze, korzystając z darmowych atrakcji… zamiast wydawać pieniądze „na głupoty” 😛
Cierpliwość czy umiejętność zaczekania to super cechy. Samo przemyślenie tematu czasami wystarczy, żeby czegoś już nie potrzebować.
Dokładnie! 🙂
Żyję zgodnie z tą zasadą 🙂 Choć nie zawsze daje się do niej stosować. Nie da się wyłączyć emocji w każdej sytuacji 😛 Albo wyperswadować pomysł drugiej połówce 😉
Ogólnie jednak się sprawdza.
Kiedy się nie na wyłączyć emocji? 🙂 Bo z drugą połówką to się zgodzę… Oszczędnicki ostatnio ma jakąś fazę na książki… ok… nie ma ich w bibliotece, ale może możnaby poczekać, aż (za kilka miesięcy) będą, ale nie… musi przeczytać TERAZ! 😛
Kiedy ta druga połówka nas wkurzy xD Ostatnio właśnie dlatego zamówiłam sagę składająca się z 47 tomów 😀 Co prawda siedziała na liście zakupów z 2 lata i kupiłam używane książki, dość tanio. Ale nie był to zakup planowany w budżecie, a raczej spontan wywołany emocjami.
Z dwojga lepiej odreagowywać kupując książki niż buty czy torebki 😛 Tak się pocieszam xD
Hahaha 47 tomów?! Co to za tasiemiec? Jakieś fantasy? 🙂
Widziałam gdzieś u Ciebie zdjęcie chyba, na insta? 🙂
oj, ja zawsze czekam. myślę. kombinuje.
Zazwyczaj jeśli mąż nie podejmie nagłej decyzji to ja tak długo przemyślam, aż zrezygnuję z pomysłu.
choc ostatnio wpadam w nałóg kupowania, ale tez kupuję tylko to, co jest 90% tańsze. no ale to hobby moje i zasadniczo mogłabym z tych wydatkow zrezygnowac
Heheh rozumiem, że chodzi Ci o materiały do scrapbookingu i Twoich super pudełek. Czy kupowanie to Twoje nowe hobby? 😛
no niestety, materiały są dość drogie…
ale! coraz więcej osób chce pudełka lub kartki robione przeze mnie… co prawda na razie głównie znajomi i ewentualnie ich znajomi, ale to cieszy….
i ponieważ miałam wyrzuty sumienia przygotowałam dokument, gdzie notuję wydatki i zyski i wychodzi na to, że wcale nie jestem na minusie! Jest sporo na plusie, więc mąż nie może narzekać 😉 a i mi trochę lżej na sercu 🙂
Ciekawe czy to by zadziałało w naszych polskich realiach…?! Chodzi mi o „price adjustment”… Spróbuję dopytać 🙂