Oszczędzanie nie ma sensu. Ostatnio dość często słyszę takie stwierdzenie.
Szczególnie przy dzisiejszych stopach procentowych. Szczególnie w tych niepewnych czasach.
To woda na młyn dla tych wszystkich, którzy uważają, że nie warto zajmować się swoimi finansami, bo i tak wszystko zje inflacja. No i przecież lepiej zawsze wydać teraz, niż na cokolwiek czekać…
I o ile kilka lat temu napisałam dość ironiczny artykuł o tym, dlaczego nie warto oszczędzać... to dzisiaj autentycznie, chcę napisać, że niekiedy oszczędzanie faktycznie nie ma sensu.
Wiem, że być może mało kto się spodziewa po mnie takich poglądów, ale pozwólcie, że rozwinę swoją myśl.
Jakie oszczędzanie nie ma sensu
Jak już wielokrotnie pisałam mądre zarządzanie swoimi finansami, wcale nie polega na skrupulatnym liczeniu każdej złotówki czy kupowaniu zawsze i wszędzie, wszystkiego najtaniej jak się da… bo to tylko pozorne oszczędzanie. Ktoś inny, gdzieś indziej płaci za to „prawdziwą” cenę.
Dlaczego mylimy oszczędzanie ze sknerstwem
Czy oszczędzanie jest ważniejsze od zarabiania
Według mnie oszczędzanie, które polega jedynie na gromadzeniu (i być może w późniejszym czasie również pomnażaniu) środków zupełnie nie ma sensu. I nie chodzi o to, żeby mieć jakiś cel w tych naszych finansowych działaniach… Czy też, żeby pamiętać o swoich potrzebach i emocjach, ale…
…po co nam te wszystkie pieniądze, jeśli zabraknie nam Ziemi?
Oczywiście, zawsze lepiej kupić coś za oszczędzone pieniądze niż kupować na kredyt. Ale czy faktycznie tej nowej rzeczy potrzebujemy?
Jasne, że miło, jeśli zamiast 100 złotych zapłacimy 30… ale ta nasza niska cena nie bierze się z próżni. Ktoś, gdzieś, płaci za nią okropnymi warunkami w pracy, zanieczyszczeniem środowiska, czasami nawet życiem…
Jeśli kupujemy najtańsze „przemysłowe” jedzenie – przypłacimy to naszym zdrowiem.
Jeśli kupujemy najtańsze nietrwałe lub jednorazowego użytku produkty, które wyrzucimy po kilku użyciach (a może nawet po jednym)… przypłacimy to górą śmieci w naszym domu, jakim jest planeta Ziemia… A bardzo często też całościowo wydamy dużo więcej.
I jasne nie chodzi o to, żeby kupować tylko najlepszej na świecie jakości produkty albo wyrzec się wszystkiego i żyć jak pustelniczka czy pustelnik, ale… żeby świadomie podejmować wybory zakupowe i czasami zrezygnować z czegoś niekoniecznie z finansowych względów.
A czasami zapłacić znacznie więcej… co na pierwszy rzut oka nie ma sensu, gdybyśmy patrzyły tylko na „żywą gotówkę”. Ale.. nie żyjemy w próżni. I nasze decyzje tu i teraz kształtują przyszłość dla nas i dla naszych dzieci.
Myślicie o oszczędzaniu w takich kategoriach, czy raczej skupiacie się na razie na bieżących oszczędnościach?
Ale nie martwcie się, nie zmieniam oszczędnickiej na blog filozoficzny. Szykuję właśnie bardzo praktyczne wpisy, ale BARDZO ważny jest dla mnie ten aspekt świadomości i odpowiedzialności w naszych codziennych działaniach. A w międzyczasie polecam darmowy e-book „500 pomysłów na mądre oszczędzanie” jeśli jeszcze rzecz jasna go nie macie ;).