Podobno pieniądze szczęścia nie dają, ale według nas świadomość posiadania poduszki finansowej (przynajmniej na czarną godzinę) już tak. Same w sobie nie są jednak celem oszczędzania, a przynajmniej nie powinny być. Są środkiem do celu. Trzeba uważać, żeby nie wpaść w pułapkę oceniania planów i priorytetów innych osób. Jeżeli ktoś odkłada pieniądze np. na najnowszego smartfona (chociaż według super oszczędnych guru powinien sobie kupić jakiś starszy model) to jest to bardzo dobry cel. Zresztą nie ma złych i dobrych celów, one po prostu są :).
Oczywiście warto zawsze najpierw zgromadzić poduszkę finansową w wysokości (co najmniej) 3-6 miesięcznych pensji na nieprzewidziane wypadki i zdarzenia losowe. Ale gdy już posiadamy to zabezpieczenie, odkładajmy na najróżniejsze cele.
Według nas oszczędzanie polega przede wszystkim na ograniczaniu lub całkowitym wykluczeniu wydatków w strefach dla nas mniej istotnych. A takie koszty często lubią się ukrywać np. pod postacią „małej czarnej”. Owszem dla niektórych codzienne kupno kawy na mieście może być priorytetem i miłym punktem dnia. Jednak podejrzewamy, że dla większości to po prostu przyzwyczajenie i ich życie nie straciłoby na kolorach, gdyby z tej kawy zrezygnowali (mówimy tu szczególnie o sytuacji, gdy ktoś narzeka, że nie ma pieniędzy, jednocześnie wydając je bez zastanowienia).
Oszczędzanie sprawia, że przestajemy być niewolnikami pieniędzy, których nie mamy. Potrafimy racjonalnie zaplanować nasze wydatki i raczej mamy małe szanse, żeby coś nas zaskoczyło (oczywiście zawsze można rozważać najczarniejsze z czarnych scenariuszy jak, chociażby plajta banku czy wojna).
Nie można jednak zapomnieć, że oszczędzanie to gra zespołowa. Nie da się osiągnąć dobrych rezultatów, gdy zaangażowana będzie tylko jedna osoba, a druga będzie niemalże sabotować dokonania pierwszej. My mamy to szczęście, że mamy takie samo podejście do pieniądza, jego wydawania i kumulacji. A jak to wygląda u Was?