Zarządzanie własnymi finansami nie wymaga wiele pracy ani specjalistycznej wiedzy. A mimo to wielu ludzi odkłada zajęcie się tym zagadnieniem na abstrakcyjne „kiedyś”.
Również miałam kilka podejść zakończonych fiaskiem… Zaczęłam od spisywania wydatków. Początkowo w zeszycie. Teraz w excelu. Aż w końcu prowadzenie nadzorowanie domowego budżetu weszło mi i Oszczędnickiemu w krew. Zbieramy paragony, składamy w jedno miejsce. Codziennie lub co kilka dni spisujemy wydatki. Podobno nawyk wyrabia się po 30 dniach ciągłego powtarzania zachowania… Także nie wyobrażamy już sobie niespisywania wydatków.
Wymówka, że nie ma się czasu, jest pusta jak wydmuszka. Spisanie wydatków zajmuje przecież kilka minut dziennie. Potrzebne jest tylko wyrobienie systematyczności. Poza tym często ludzie, którzy zaczynają spisywać wydatki, z niedowierzaniem przyglądają się wynikom i kosztom widniejącym w danych rubrykach. Największym zaskoczeniem są małe wydatki, czyli tak zwana „mała czarna”. Nie widzi się codziennego wypływu zaledwie kilku złotych. Jednak w podsumowaniu miesięcznym, czy rocznym mówimy tu już o całkiem konkretnych kwotach.
Mamy nadzieję, że moje posty będą dla Was inspiracją i pokażą, że zarządzanie własnymi finansami naprawdę nie jest trudne :).